Jak już w niektórych postach wspominałem, lubię wracać do „swoich rodzin”, fajnie być z kimś tak związanym kilka lat, być przy tym jak dzieciaki rosną… taki wujek wszystkich dzieci. Tak było w przypadku Franka i Aleksandra, którym towarzyszę już od… no właśnie – ile to już lat? Tak samo, a nawet jeszcze dłużej jestem przy Dominice i Andrzeju – kiedyś zdjęcia ślubne, teraz od narodzin już dwójki wspaniałych dzieciaków.
Lubię obserwować co się u nich zmienia, jakie są relacje w rodzeństwie, a z moich obserwacji wynika, że dziewczyna zawsze dodaje do tych relacji duuuuużo ciepła. Sami bracia – ok, fajnie, ale zazwyczaj każdy swoją drogą, ale siostra? I to jeszcze starsza? Zapomnij o swojej drodze – chyba, że wyswobodzisz się z uścisków :). No ale wspominając sesję z początku roku, to już tym razem przy uściskach przynajmniej nie ma płaczu :). Fajnie jest być przyszywanym wujkiem wszystkich dzieci 🙂 Przy okazji wspomnę o dwóch różnych szkołach robienia zdjęć dzieciakom. Można próbować coś kreować, próbować ustawić, zrobić piękno tło, ale można też zrównać się na tych kilka chwil z dziećmi, wierzcie mi, że dzieci uwielbiają gdy dorosły człowiek, leży z nimi na podłodze, czy bawi się ich zabawkami, wtedy właśnie dzieje się ta magia, którą kocham i to jest ta moja szkoła… bez udawania, dzieci są najlepsze w byciu dzieckiem, nie trzeba tu nic tworzyć, tylko spróbować wejść w ten świat 🙂
No i jakby coś – nie mam nic do tej pierwszej szkoły, póki zdjęcia są fajne, każda droga jest dobra, w mojej ja się po prostu też dobrze bawię 🙂