Paulina i Jacek – reportaż ślubny

Picture of Kuba

Kuba

To był najdziwniejszy początek ze wszystkich możliwych ślubnych początków. Spieszę wyjaśniać czemu bo Paulina gdy przeczyta pierwsze zdanie może się nieco wystraszyć ;). Przygotowania zaczynały się w Bargłowie Kościelnym… miałem adres fryzjera/kosmetyczki, to i na swym srebrnym rumaku z pozytywnym nastawieniem ruszyłem zobaczyć kolejną metamorfozę. Po dotarciu pod wskazany adres widać było dwa budynki. Dom sołtysa i sklep spożywczy. Kroki swe skierowałem do sołtysa – jakby ktoś pytał, to nie czesze i nie maluje. Wejście do salonu kosmetycznego przez sklep spożywczy między alejkami? Boskie przeżycie 🙂 No i od tamtego momenty byłem już tylko oczarowany. Zresztą kto by nie był, skoro tego dnia w „sklepie spożywczym” szykowały się aż trzy panny młode. No i ta przyjemna atmosfera utrzymywała się do samego końca tego dnia, ale zanim nastąpił koniec, to powrót do Ełku i tam dalsze przygotowania.

Po błogosławieństwie ruszyliśmy do „dużego kościoła”, czyli NSJ, czyli Najświętszego Serca Jezusowego w Ełku ;). O dziwo, była to moja pierwsza wizyta ślubna w tym kościele w tym roku. No, ale obyło się bez żadnych niespodzianek 😉

No i wesele. Gdzie? 😉 Kto zgadnie dostaje w nagrodę… uścisk mej dłoni 😉 Nie no oczywiście, że pojechaliśmy po ceremonii do Fregaty. Na weselu grał zespół Maximus i tu z mojej strony jeszcze wielkie ukłony do świadków, którzy zrobili kawał dobrej roboty by pomóc w rozruszaniu gości – brawo Wy. No, a że było też sporo dzieciaków to wybaczcie mi, że ten materiał jest tak nimi „przesiąknięty” 😉 Ba, zdarzyło mi się na tym weselu pograć w siatkę balonem razem z jakąś utalentowaną dziewczynką. Lubię takie uroczystości, gdzie jest wszechobecna pozytywna energia i życzliwość 😉

No, a na plener (namawiałem na Holandię, ale cholery nie chcieli;)) pojechaliśmy na Żabie Oczko, ale na drugą stronę. Podsumowując – baaaaardzo przyjemni, uśmiechnięci bez zadęcia ludzie (chociaż w sumie jak wszystkie pary z którymi miałem przyjemność w tym roku współpracować) 😉 No, ale może ktoś już w tym roku zdecyduje się na plener za granicą? Bo przecież u nas smog ;).