Ahhh co to był za ślub?! Ona piękna, On nie najgorszy 😉 ale nie to było najważniejszego tego dnia. W tej pracy widziałem już wiele różnych emocji… i śmiech i płacz, radość, wzruszenie.. ale takiego szczęścia wymalowanego na twarzach pary młodej nie widziałem nigdy…
Od początku. Marta czesała i malowała się w Beauty Center & Fitness i mimo, że potem narzekała, że niby jest pomarańczowa, wyglądała zjawiskowo. Smaczku dodała jeszcze suknia ślubna, szyta przez jej ciocię – o ile dobrze pamiętam. Krzysiek się nie czesał i nie malował, bo przystojny jest z natury – jakkolwiek nie brzmi to w ustach fotografa faceta (i tak, Marta też jest ładna z natury ale tak mi się napisało po prostu), więc jego przygotowania trwały nieco krócej i mogliśmy ruszać z powrotem do „młodej”.
Ceremonia ślubu odbyła się w małym kościółku w Wydminach – rodzinnej miejscowości Marty. Kościół ten ma dosyć specyficzny wystrój.. nigdy nie spotkałem się z medalionami jelenia nad chórem, dziwne ale przynajmniej zapada w pamięci 😉 Jego zaletą bez dwóch zdań jest to, że jest bardzo jasny, do zdjęć wydawałoby się idealny, aczkolwiek liczne okna sprawiły mi troszkę kłopotów z kontrastem… ale nie o kontrast chodzi gdy fotografuje się taką radość.. zresztą o czym ja opowiadam – zerknijcie niżej.
Wesele odbyło się w Ośrodku Wczasowym Jakub w Kruklankach.. nazwa wskazywała, że będzie to bardzo fajne miejsce ;). Faktycznie sala miała swój niepowtarzalny klimat z paleniskiem po środku, ale alkohol i ogień nie powinny iść ze sobą w parze to palenisko nie było używane 😉 Użyte zostało natomiast oświetlenie z oferty, którą mam na stronie. Tzn z oferty www.kreatywni.info.pl, a żeby było śmieszniej tworzą ją „młody” i świadek. Światła na weselu zrobiły za mnie połowę roboty, dawno tak lekko mi się nie pracowało podczas zabawy. Na przyjęciu weselnym grał zespół Magness, który nie miał zbyt łatwego zadania, bo wśród gości było mnóstwo profesjonalnych muzyków.. ale dał sobie radę 😉 Z czym się mieli zmierzyć dowiedzieli się bliżej północy gdy członkowie zespołu Quintertonic wyciągnęli swoją wokalistkę – Martę rzecz jasna na scenę i zagrali/zaśpiewali jeden utwór. Rzadko się zdarza by panna młoda śpiewała na swoim weselu – chociaż miałem już jakiś czas temu pełnowymiarowy koncert innego pana młodego między ślubem, a weselem.
W plener pojechaliśmy w jedno z moich ulubionych miejsc (Ełk niestety nie jest zbyt bogaty w różnorodne miejsca na plenery ślubne), czyli na plażę do Woszczel. Po kilku zdjęciach Krzysiek musiał się wykazać jako strażak bo jakieś dzieciaki podpaliły trawę w lasku obok plaży.. na szczęście było kilka gaśnic, a po chwili dołączyła jeszcze ochotnicza straż pożarna z Woszczel ;). Przygoda była w cenie sesji 😉 Był to jeden z przyjemniejszych ślubów i plenerów przy jakim przyszło mi pracować, nie wiem czy nie najprzyjemniejszy, ale tak to jest, gdy trafia się na tak pozytywnych ludzi. Dziękuję 😉
Jakby ktoś był zainteresowany muzyką Quintertonic – odsyłam na soundclouda – klinij tutaj