Benia i Przemek – wesele we Fregacie

Picture of Kuba

Kuba

Niestety nie dane mi było tego dnia uczestniczyć w przygotowaniach do tego ślubu – zacząłem pracę praktycznie od błogosławieństwa, no ale na szczęście nie trzeba było „wchodzić w relację” bo już się wcześniej znaliśmy, przynajmniej z „Benią”. Po błogosławieństwie młodzi samochodem, a ja piechotką pod ulubiony kościół w Ełku (do robienia zdjęć rzecz jasna) pw. św. Jana Apostoła i Ewangelisty (tak to tam gdzie ślub brali Aleksandra i Łukasz). No, a tam, znowu piękna oprawa muzyczna i maaaaaaaaaasa dzieciorów – to chyba będzie pierwszy reportaż ślubny, gdzie na zdjęciach jest więcej dzieci niż młodych. No i pewnie ta młodość dodała świeżości podczas tej uroczystości, bo i atmosfera była przyjemna, tak przyjemna, że panna młoda postanowiła na chwilę się położyć, gdy już szli do wyjścia… niestety w momencie gdy Benia robiła wzorowy przewrót w przód ja biegłem z boku pod wyjście by móc ich złapać z przodu i nie zdążyłem złapać jej lotu… jej też nikt nie złapał 😉 Szczęście w nieszczęściu takie, że większość panien młodych uroniło by z jedną łzę, a ona miała się z czego śmiać przez najbliższą godzinę 😉

No, a po ceremonii, wiadomo, że wesele, a jak wesele ze mną to wiadomo gdzie. Kolejny raz Fregata, no i dobrze. Na weselu grał zespół z Olecka – wiadomo, że nie pamiętam nazwy, ale to nic 😉 Jako, że Benia zawodowo tańczy (i stąd się w sumie znamy, miała epizod z Ełckim Teatrem Tańca) to i wesele było bardzo rozbrykane, świetni goście, którzy bawili się tak jak się na weselu powinno się bawić. Oczepiny… to materiał na inną opowieść, ale co Wam mogę powiedzieć, a nie bardzo pokazać – było bardzo dużo śmiechu 😉 a zabawa z przekazywaniem karty do gry za pomocą ust, otworzyła drogę do ciekawych historii ;). Podsumowanie będzie za rok, gdy odbędzie się plener 😉 Już można obstawiać czy Przemek wciśnie się w ten sam garnitur i czy Beni nie trzeba będzie rozpruwać sukni ;). No, ale ubawiłem się tego dnia nieziemsko, Oni chyba też 😉