Patrycja i Mateusz – Oranżeria Nowosiółki. Białystok.

Picture of Kuba

Kuba

Czekałem na te wesele w zeszłym roku. Poznałem Patrycję kilka lat temu, gdy fotografowałem studniówkę i wtedy wiedziałem, że będę ją chciał zaprosić na sesję portretową – udało się i to kilka razy, no, a gdy spytała mnie czy mam termin wolny, bo chcą sobie coś przy świadkach powiedzieć – bajka. A jeszcze jak pokazała na zdjęciach, gdzie całość ma się odbyć? Musiałem tam być.

Pojechałem do Nich do domu tylko w sumie na błogosławieństwo i od razu pojechaliśmy do Oranżerii, pisałem to przy każdym cywilnym ślubie – mam szczęście, do urzędników prowadzących ceremonię. Taki luz, bez spiny i oczekiwanie aż wszyscy goście się w końcu zjawią, bajka. A i samo oczekiwanie było całkiem zabawne, bo co tylko światła jakiegoś nowego samochodu pojawiały to każdy się zastanawiał czy to już wszyscy, a potem kolejny… i kolejny… i kolejny ;)

A weseleeee ;), które prowadził świetnie przygotowany Robert Harnaś Harasimowicz to bajka. Ciężki dym na pierwszym tańcu? Gęsty, ścielący się, cudownie. Ledowe “Niech żyje BAL” na ścianie Oranżerii? Robiła klimat, okrągłe stoły? Uwielbiam, praktycznie same plusy :) Patrycja i jej miny w tańcu? O cholera :P Tutaj jej darowałem i ich nie wstawiałem, no może prócz jednego ;) ale no ogień. Pierwszy raz widziałem wolnostojący ekspress do drinków, ale jakoś niestety nie skorzystałem ;)

Plener jeszcze się nie odbył – czy to już zwyczaj? Nie wiem ;) ale czekam na niego, całkiem grzecznie :). Podsumowując:
Oranżeria Nowosiółki – bardzo urokliwe miejsce z ciekawą utalentowaną obsługą ;) (ten tort to też ich zasługa)
DJ Robert Harnaś Harasimowicz – polecam, a co ;)
Siostra młodego co to uszyła kiece Patrycji – no czad ;) i jeszcze te obrazy na podziękowaniach – zdecydowanie jej robota
Para młoda? – zaraziła Nas wszystkich Covidem na jakiś tydzień :P ale warto było :P

Jeszcze pamiętam swój powrót z tego wesela, GPS puścił mnie nieco inną drogą, jak się później okazało centralnie przez jakieś pole ;) a że było mokro, baaardzo mokro, to 3 razy obróciło mi samochód, najciekawszy powrót z wesela jaki miałem ;) A już moment, że wystraszył mnie dzik wbiegający na drogę – który okazał się być moją własną wycieraczką – cudowna pobudka z trasy ;) Na przyszłość chyba jednak będę zostawał na weselu w jakimś cichym pokoju się wyspać. ;)