Nie ukrywam, piszę ten wpis po 5 latach od tego ślubu, bardzo mało pamiętam, prócz tego, że Ula (którą fotografowałem już nieraz) zrywała boki praktycznie wszędzie – czy to podczas makijażu u Aleksandry, czy to w swoim domu na przygotowaniach, czy to w kościele. To co zapamiętałem tak bardzo dobrze, to to, że Dawid samochodem do Uli musiał podjeżdżać z 5 razy – na prośbę kamerzystów ;) A zresztą sami zobaczcie ;)
Sama ceremonia ślubna odbyła się w Prostkach (na 90%) przyjemny kościół do fotografowania, ale dużo przyjemniejsze zawsze jest gdy para młoda ma takie zakochane spojrzenia, tak jak w tym przypadku :)
Wesele odbyło się w Boguszach – miejsce, w którym kiedyś uwielbiałem fotografować (zwłaszcza namiot), później niestety sporo się zepsuło, jak jest teraz? nie mam pojęcia ;) Polecić na bank mogę za to DJ Norbi, zna się na rzeczy, jest dobry w tym co robi – polecam (mimo, że z tego wesela nie pamiętam nic, nawet oglądając zdjęcia ;))
To co faktycznie wryło mi się w pamięć, to plener. Wybraliśmy się w góry. To była moja druga podróż na sesję w góry, ale pierwsza w której faktycznie wchodziliśmy wyżej a nie trzymaliśmy się tylko podnóża. I o kurde co to była za wyprawa. Najpierw chwila zawahania gdy przed wschodem słońca trafiliśmy na szlak i zobaczyliśmy znak “uwaga na niedźwiedzie, nie wchodzić przed świtem”… no i faktycznie poczekaliśmy chwilę na parkingu, by nie kusić losu.
Nie wiem ile trwało wchodzenie po schodach, ale to ile razy krzyczała Ula “kurwa po co mi to, cała jestem spocona” i moje przekładanie 20kg torby fotograficznej z jednego ramienia na drugi z dużym bólem dało do zrozumienia że całkiem sporo. Ale to wszystko przestało mieć znaczenie gdy trafiliśmy na otwartą przestrzeń i o cholera co to był za widok. Zero ludzi, tylko my i bajeczne góry. Zawsze chciałem po nich chodzić, a nigdy się nie wybrałem, to był ten pierwszy przyjemny raz.
Wiem, że nie ostatni ;) polecam ;) A późniejsze schodzenie i mijanie ludzi na szlaku, którzy byli tak samo zmęczeni jak my kilka godzin wcześniej? Poezja to ile razy ściemniałem innym turystom “że jeszcze tylko 4 godziny wchodzenia” (mimo, że było już pewnie jakieś 10 minut) było tak złowieszczo satysfakcjonujące ;) przyjemny czas!